Typ tekstu: Książka
Autor: Urbańczyk Andrzej
Tytuł: Dziękuję ci, Pacyfiku
Rok: 1997
Czesław jest w niebie i uśmiechając się patrzy, jak zaciągam pod brodą taśmy mojego śpiwora, z których spływa woda. Śpię spokojnie. Wierzę, że Czesław zawsze w porę obudzi mnie. Tak jak zrobił to dwadzieścia lat temu na pierwszej "Nord".



Niedziela. Niedziela! Nie ma to jak niedziela. Wiatr słabnie, chmury się przerzedzają. Nie na tyle oczywiście, aby zobaczyć słońce, ale wystarczająco, aby ocean malował się w jaśniejszym kolorze. Ulga!
Wykorzystuję aurę, suszę, wietrzę, porządkuję. Układam, składam, zakładam. Co zakładam? Elektryczność. Przezornie zabrane dynamo rowerowe (tzw. dymano) mocuję na koszu rufowym zaopatrzywszy je w propeler (fachowa nazwa turbiny powietrznej). Są to dwie połówki
Czesław jest w niebie i uśmiechając się patrzy, jak zaciągam pod brodą taśmy mojego śpiwora, z których spływa woda. Śpię spokojnie. Wierzę, że Czesław zawsze w porę obudzi mnie. Tak jak zrobił to dwadzieścia lat temu na pierwszej "Nord".<br><br>&lt;gap reason="sampling"&gt;<br><br> Niedziela. Niedziela! Nie ma to jak niedziela. Wiatr słabnie, chmury się przerzedzają. Nie na tyle oczywiście, aby zobaczyć słońce, ale wystarczająco, aby ocean malował się w jaśniejszym kolorze. Ulga!<br> Wykorzystuję aurę, suszę, wietrzę, porządkuję. Układam, składam, zakładam. Co zakładam? Elektryczność. Przezornie zabrane dynamo rowerowe (tzw. dymano) mocuję na koszu rufowym zaopatrzywszy je w propeler (fachowa nazwa turbiny powietrznej). Są to dwie połówki
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego