dziwny niepokój. Zupełnie, jak podczas pierwszego spotkania, kiedy zdenerwowana miałam przeprowadzić z nim wywiad; a on pobiegł do kolorowej budki z owocami i kupił dwa błyszczące zielone jabłka. Wtedy znikł cały strach... Andrzej posiadał wewnętrzne ciepło, roztaczał wokół siebie błogi spokój. Miał dar zjednywania sobie ludzi, choć nie popadał w przesadę, jego stosunek do drugiego człowieka oscylował między ogromną przyjaźnią, a delikatnym dystansem. Był naturalny. Brał od życia to, co mu przyniosło. Nie stawiał zbędnych żądań, nie płakał nad nieprzewidywalnymi wyrokami losu. Zdawał się powtarzać <q>"mam to, co mnie spotyka, spotyka mnie to co mam"</>. Kierował się zasadą, którą umieścił w