ocierać się o jej nogi, domagając się wzięcia na ręce, wspinały się całym ciałem, jeszcze ostatnia para nóg dotykała ziemi i już były na bucie, na kostce, pod kolanem. <br><br><br>Choć Joanna sprawiała wrażenie osoby, która nie panuje nad swoimi rękami i nogami, jakby ich miała za dużo, jakby jej tylko przeszkadzały, to całe to wrażenie znikało, gdy zaczynała biec. No, może nie od razu. Pierwszych parę kroków brzmiało często fałszywie, a gdy poczuła na sobie czyjś wzrok, zwykle przystawała, nie mogąc oderwać się od ziemi. Ale jeśli pokonała sztywność skrępowanego ciała, po kawałku rozkołysała je i uspokoiła, świat przestawał istnieć, a