Szkielecik ptaka od krwiobiegu cieńszy,<br>Serce tak małe, że w żeber obręczy<br>Jest łzą z ołowiu. Przekwitłaś mi, Lico.<br><br>Opadłaś, Lico. Zapadłaś się w sobie,<br>Tak, jak się ziemia znienacka zapada,<br>A każdy mija poruszoną stronę...<br><br>Sproszę przyjaciół. Piękną ucztę zrobię,<br>Niech aż do świtu toczy się biesiada.<br>Niech czas przetrawi kostki poruszone.<br><br><br>VII<br><br><tit>WDOWIEC</><br>Klucz, co mi dałaś, jest teraz bogatszy,<br>I sierścią obrósł. Wygląda jak żywy.<br>Nie pcham go w zamek, bo spojrzę na niby<br>W dziurkę od klucza, ona też popatrzy.<br><br>Flirt ten się zaczął - niech mi Bóg przebaczy -<br>Od opuszczenia nad tobą pokrywy.<br>Możesz mi wierzyć, żem