szeroko na barwnej równinie wołyńskiej, prowokujące błękitem tarczy herbowych a głośne swym bogactwem i swoją pięknością - Antoniny po raz pierwszy pozostały bez opieki niby skarb pilnie dotychczas strzeżony, dziś zdany na łaskę każdego przechodnia. Cel marzeń i pożądliwości wszystkich band i wsi okolicznych, "gniazdo kontrrewolucji", wznoszące się dumnie wśród dotychczasowych przewrotów, stały bezbronne i obezwładnione. Ani jeden strzał nie miał już paść w ich obronie i pierwsza lepsza gromada zbójecka mogła przyjść bezpiecznie, zedrzeć ze ścian cenne gobeliny, pościnać w oranżeriach czarodziejskie kwiaty, w zabłoconych buciskach kłaść się na wykwincie mebli i dywanów, a ograbiwszy doszczętnie, podpalić nawet, jeśli taka była