Typ tekstu: Książka
Autor: Zubiński Tadeusz
Tytuł: Odlot dzikich gęsi
Rok: 2001
musi coś jeść, a tym bardziej inwentarz - obruszył się na Jassmonta Konstanty, z takich rzeczy nie powinno się żartować, chłop nie pozwoli kpić z gospodarstwa.
Jassmont próbował sobie, na ile pozwalała mu książkowa wiedza, wyobrazić, jak może taka pleśń kartoflana wyglądać. Jak ta łapliwa, galaretowata skorupa się rozrasta, rozlewa i przeżera zdrową tkankę? Jaka ona jest? Zrudziała czy zbrązowiała, albo zielona zepsuta zieleń. Dość, to jest maniakalne - przerwał i przez nieuwagę rozlał herbatę.
Konstanty chwycił się za podbródek. - Janie, co ci, po co te nerwy!
Róża miała autentyczny lęk w oczach. - Janie, tak się przejąłeś cudzymi kartoflami? - Pochwyciła irchę, tę do
musi coś jeść, a tym bardziej inwentarz - obruszył się na Jassmonta Konstanty, z takich rzeczy nie powinno się żartować, chłop nie pozwoli kpić z gospodarstwa.<br>Jassmont próbował sobie, na ile pozwalała mu książkowa wiedza, wyobrazić, jak może taka pleśń kartoflana wyglądać. Jak ta łapliwa, galaretowata skorupa się rozrasta, rozlewa i przeżera zdrową tkankę? Jaka ona jest? Zrudziała czy zbrązowiała, albo zielona zepsuta zieleń. Dość, to jest maniakalne - przerwał i przez nieuwagę rozlał herbatę. <br>Konstanty chwycił się za podbródek. - Janie, co ci, po co te nerwy!<br>Róża miała autentyczny lęk w oczach. - Janie, tak się przejąłeś cudzymi kartoflami? - Pochwyciła irchę, tę do
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego