za nami krok w krok. <br>W środku nocy granitowe niebo rozjaśniły wystrzelone z Kabulu salwy z baterii przeciwlotniczych. <br>- Wciąż strzelają do samolotów - w głosie Mustafy było tyle smutku, jakby mówił o strzelaniu do rzadkich ptaków, którym groziło wyginięcie.<br>Komendant narzekał, bo z każdym dniem spędzonym w podkabulskich okopach coraz trudniej przychodziło mu wyjaśniać żołnierzom, dlaczego właściwie nie ruszają do ataku. Jeszcze niedawno tłumaczył chłopakom, że ruszą, jak tylko Amerykanie zasypią bombami pozycje talibów, rozniosą w puch baterie dział, czołgi, bunkry, okopy. Żołnierzy bardzo to ucieszyło, bo marsz przez oczyszczone przez innych przedpole wydał im się łatwy i bezpieczny. Czekali więc cierpliwie