bo zdaniem Piotra Najsztuba: "On jest dziennikarzem z misją cywilizacyjną. A ja dziennikarzem się nie czuję" . Czasami przygotowują dokładny scenariusz, z podziałem na role, innym razem pozwalają sobie na improwizację i wtedy każdy pyta rozmówcę, o co chce. Chociaż - jak twierdzą - nie ma takiego pytania, którego nie mogliby zadać, nie przyciskają nikogo do muru, bo nie o to chodzi, żeby peszyć, ale żeby pomóc ludziom mówić o rzeczach, o których niekiedy nie powiedzieliby na spowiedzi. Rozmówcy są o tyle w gorszej sytuacji, że znają tylko temat, żadnych szczegółów.<br>Tematy dyktuje życie. Bacznie przyglądają się temu, co dzieje się dookoła, czytają prasę