z minutami, był zaskakujący sam w sobie. W mroku przed dworcem (B jest miastem kilkusettysięcznym, ale mrocznym o tej porze, jak wszystkie zresztą nasze miasta) majaczył zarys tramwaju, do którego wsiadłem z moją niezbyt dużą walizką. Wiedziałem z doświadczenia, <br> że czekanie na taksówkę w koleje przybyłych podróżnych jest zajęciem długotrwałym, przygnębiającym i często nieskutecznym. W zatłoczonym tramwaju przecisnąłem się pośród milczących pasażerów na przednią platformę i stanąłem za plecami motorniczego. Po chwili odwrócił się do mnie i zapytał: <br>- Dokąd zawieść? <br><gap reason="sampling"><br>Dzień, który nadszedł po nocy, był jakby nieco rozjaśnioną tej nocy wersją: ciemny, ponury. Był też, jak noc, kiedy szedłem do