Typ tekstu: Książka
Autor: Konwicki Tadeusz
Tytuł: Dziura w niebie
Rok wydania: 1995
Rok powstania: 1959
strużki płynu ściekają kątami ust na piersi.
- Teraz jest dzień czy wieczór?
- Dzień, dzień. Żywioła przyszła na obiad do domu.
- Dawno leżę?
- Będzie trzecia doba już. A co ty, nie pamiętasz? Przecież rozmawiałeś z ludźmi. I Korsakowa przychodziła, i Burbowa. Mówiłeś, że zimno albo że duszno. W oknie wisi popielate, przymglone niebo. Gałąź bzu monotonnym ruchem przeciera małą szybkę z pękniętym winklem.
- Lato...
- Co ty mówisz?
- Nie, nic.
- Kwiat lipowy piłeś i maliny. Dziadzia nacierał ciebie terpentyną i bańki stawialiśmy. Korsakowa nawet pijawki przynosiła. Już sama nie wiedziałam, co robić. Boże ty mój jedyny. Milczenie.
- A czemu ty plecy masz całe
strużki płynu ściekają kątami ust na piersi.<br>- Teraz jest dzień czy wieczór?<br>- Dzień, dzień. Żywioła przyszła na obiad do domu.<br>- Dawno leżę?<br>- Będzie trzecia doba już. A co ty, nie pamiętasz? Przecież rozmawiałeś z ludźmi. I Korsakowa przychodziła, i Burbowa. Mówiłeś, że zimno albo że duszno. W oknie wisi popielate, przymglone niebo. Gałąź bzu monotonnym ruchem przeciera małą szybkę z pękniętym winklem.<br>- Lato...<br>- Co ty mówisz?<br>- Nie, nic.<br>- Kwiat lipowy piłeś i maliny. Dziadzia nacierał ciebie terpentyną i bańki stawialiśmy. Korsakowa nawet pijawki przynosiła. Już sama nie wiedziałam, co robić. Boże ty mój jedyny. Milczenie.<br>- A czemu ty plecy masz całe
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego