była niczym, gdyby Basi nie było, też bym nie przyjął zwrotu, lecz przy niej ten pozornie błahy epizodzik stał się żenujący, doszedłem do wniosku, że pieniądze skojarzyły mi się z normalnością, ze sprawnością właściwie, a kaleka dziewczyna z eterycznością, zaprzeczeniem spraw prozaicznych. Mile połechtany moją wrażliwością, począłem z większą uwagą przysłuchiwać się relacji inżyniera, mówił właśnie o przejechaniu koguta na drodze, powiedział o tym rzeczowo "trzepnąłem koguta lewą stroną maski, wybiegł na drogę sprzed bielonego domu, na karoserii jest tylko lekkie zagłębienie", a wtedy żona Wiatora odezwała się "biedny kolorowy rycerz", bez żadnej specjalnej intonacji to powiedziała, ale Henio zerwał się z