nie wystarczy? Co byście zrobili na moim miejscu? Ja tylko poprosiłem, żeby was odwołano - nachylił się ku Tereyowi, twarz mu jakby obwisła w dobrotliwej trosce - nie chciałem was niszczyć. Napisałem, że na wasze żądanie, że macie dosyć rozłąki z rodziną.<br>Istvan nie był pewny, czy Bajcsy z niego szydzi, czy przywaliwszy winami, upokorzywszy, chce podnieść z klęczek jak syna marnotrawnego, gestem na pozór wybaczającym, miłosiernym, podnieść i przycisnąć do piersi tak mocno, żeby udusić.<br>- Słusznie - przyznał układnie - myślę, że wam tego, ambasadorze, nie policzą jako chwile słabości.<br>- Człowieku - niemal gładził ojcowskim głosem pieszczotliwie - na co ci było za mną chodzić... Czegoś