się w zespole, który i tak rozpadł się po roku. <br>- O Jezu, jak się cieszę, że cię wreszcie złapałem. Pewno chłopaki ci mówili, o co chodzi. - Guma z trudem uspokoił oddech po biegu na trzecie piętro. Zawsze był szybki i konkretny. Wszystkie pomysły musiał realizować natychmiast. - Powiem krótko... Reaktywujemy kapelę, przywracamy do życia Rynnę. Jest, Hehe, niepowtarzalna okazja, żeby sobie pograć. I może ktoś nas posłucha... My z Hehem - Guma zwrócił się do Many - graliśmy w jednym zespole na początku lat osiemdziesiątych. Punkowy zespół, zupełna awangarda... Całkowity zjazd, same emocje, żadnych umiejętności. Najprawdziwsza sztuka... - Guma dumnie pokiwał głową.<br>Mana z podziwem wpatrzyła się