sam powiada, ucieka od siebie, od tego pomylonego Urbana włażącego na wierzby i kukającego stamtąd całymi popołudniami, wchodzącego w środek rzeki i chrzczącego przechodzące brodem ogromne armie, zakradającego się na dzwonnicę, żeby bić o zmierzchu w dzwony, gdyż zza pobliskiej Wisły, jak kret spod ziemi, idzie niewidzialny car ze swoimi pułkami.<br> On, pomylony Urban, ucieka w łąki i przebywa w nich jak Chrystus czterdzieści dni i nocy.<br> I nie je nic, ani chleba, ani mięsa, ani ryby, tylko wygrzebane z ziemi, suszone na słońcu, rozcierane kamieniami korzonki, z których wypieka korzonkowe podpłomyki.<br> Żyje w tej łące i łąka jest mu matką