Typ tekstu: Książka
Autor: Krzysztoń Jerzy
Tytuł: Obłęd
Rok: 1983
dostarczył mi zbyt wielu przeżyć, jak na jednego
biednego rekonwalescenta.
Przede wszystkim - świeże powietrze, którego nie wąchałem od tak
dawna, że z wrażenia nogi mi się uginały.
I zieleń drzew, krzewów, trawy.
Te obłoki zieleni, którą najpierw ujrzałem, a zaraz potem - każde
źdźbło, każdy listek z osobna!
Każdą żyłkę i puls soków.
Nasz wspólny oddech - traw, drzew, krzewów, mój i Heleny.
0, za wiele, za wiele zachwytu, jak na jednego rekonwalescenta...
I tyle słońca na dowód, że wszystko od słońca pochodzi.
Tyle niespodzianych rzeczy!
Widzę, czuję, lecz nie wierzę.
Helena zarzuciła mi ręce na szyję, ja nie wierzę.
Trawa pod stopami
dostarczył mi zbyt wielu przeżyć, jak na jednego<br>biednego rekonwalescenta.<br> Przede wszystkim - świeże powietrze, którego nie wąchałem od tak<br>dawna, że z wrażenia nogi mi się uginały.<br> I zieleń drzew, krzewów, trawy.<br> Te obłoki zieleni, którą najpierw ujrzałem, a zaraz potem - każde<br>źdźbło, każdy listek z osobna!<br> Każdą żyłkę i puls soków.<br> Nasz wspólny oddech - traw, drzew, krzewów, mój i Heleny.<br> 0, za wiele, za wiele zachwytu, jak na jednego rekonwalescenta...<br> I tyle słońca na dowód, że wszystko od słońca pochodzi.<br> Tyle niespodzianych rzeczy!<br> Widzę, czuję, lecz nie wierzę.<br> Helena zarzuciła mi ręce na szyję, ja nie wierzę.<br> Trawa pod stopami
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego