Typ tekstu: Książka
Autor: Kołodziejczak Tomasz
Tytuł: Krew i kamień
Rok: 2003
pod skórą swędziało, gniotło, jakby coś tam się poruszało. Nie wiedział, za ile dni powali go niemoc. Musiał dojść do bagien.
*
Powietrze wokół zdawało się coraz gęściejsze. Wnikało do ust, czuł, jak przelewa się po języku, ciepłą kroplą spływa w gardło i niżej, rozpierając piersi, gasząc serce.
I było też pulsowanie żył, suchych żmij wijących się po skórze, w skórze, pod skórą. Bolesne, lecz po stokroć bardziej przerażające.
Wciąż szedł - nogi odmierzały odległość, półprzymknięte oczy obserwowały dziwny świat, z którego wywabiono wszelki kolor, smak i zapach.
Na bagna! Na bagna... Tam ratunek.
O, Ziemio, jak ciężko, jak trudno, gdy człowiek rozgląda
pod skórą swędziało, gniotło, jakby coś tam się poruszało. Nie wiedział, za ile dni powali go niemoc. Musiał dojść do bagien.<br>*<br>Powietrze wokół zdawało się coraz gęściejsze. Wnikało do ust, czuł, jak przelewa się po języku, ciepłą kroplą spływa w gardło i niżej, rozpierając piersi, gasząc serce.<br>I było też pulsowanie żył, suchych żmij wijących się po skórze, w skórze, pod skórą. Bolesne, lecz po stokroć bardziej przerażające.<br>Wciąż szedł - nogi odmierzały odległość, półprzymknięte oczy obserwowały dziwny świat, z którego wywabiono wszelki kolor, smak i zapach.<br>Na bagna! Na bagna... Tam ratunek.<br>O, Ziemio, jak ciężko, jak trudno, gdy człowiek rozgląda
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego