Typ tekstu: Książka
Autor: Andrzej Czcibor-Piotrowski
Tytuł: Cud w Esfahanie
Rok: 2001
Lwowie, i poprosiłem, by mi pomógł, bo nie sięgam rękoma do tyłu, a on bez słowa wziął ręcznik z moich rąk i osuszał mi delikatnie plecy, a potem - ni stąd, ni zowąd - przesunął dłońmi po moich krągłych biodrach i pulchnych pośladkach i pochyliwszy się, szepnął mi do ucha:
- Masz śliczną pupcię, taką dziewczęcą... zupełnie jak Lidka tam u nas, na północy...
a ja odwróciłem się powoli, by nie przerwać zbyt gwałtownie tej nieśmiałej pieszczoty, która przejęła mnie nagle niepojętym wzruszeniem, i zbliżyłem usta do jego warg, nikt na nas nie patrzył, i pocałowałem go, tak jak mnie całowała Sara i Ania
Lwowie, i poprosiłem, by mi pomógł, bo nie sięgam rękoma do tyłu, a on bez słowa wziął ręcznik z moich rąk i osuszał mi delikatnie plecy, a potem - ni stąd, ni zowąd - przesunął dłońmi po moich krągłych biodrach i pulchnych pośladkach i pochyliwszy się, szepnął mi do ucha:<br>- Masz śliczną pupcię, taką dziewczęcą... zupełnie jak Lidka tam u nas, na północy...<br>a ja odwróciłem się powoli, by nie przerwać zbyt gwałtownie tej nieśmiałej pieszczoty, która przejęła mnie nagle niepojętym wzruszeniem, i zbliżyłem usta do jego warg, nikt na nas nie patrzył, i pocałowałem go, tak jak mnie całowała Sara i Ania
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego