Typ tekstu: Książka
Autor: Zubiński Tadeusz
Tytuł: Odlot dzikich gęsi
Rok: 2001
Jassmont.
- Nie ma za co. Dobranoc, zaryglujcie się, nie kuście losu.
Po godzinie, jak w opowieści o pastorze i jego żonie, było zupełnie ciemno. Jeszcze trochę światła uchowało się przy oknie, słabość mroku. Trwało to chwilę i zgasło. Od wzajemnej bliskości zrobiło im się cieplej. Czuli się wtopieni w przepotężną, purpurową (to tylko projekt koloru) muszlę z woni, szmerów, oddechów, smug potu, przenikających się spojrzeń. Już dawniej bywało tak między nimi. Od białej zimy, przez zieloną wiosnę, płowe lato do rdzawej jesieni, ale wówczas byli bardzo młodzi. Bez słowa, zgodną, poprowadził na górę.

Rozsunął kotarę, przeraźliwe czyste powietrze zagarnęło go, posiekało
Jassmont.<br>- Nie ma za co. Dobranoc, zaryglujcie się, nie kuście losu.<br>Po godzinie, jak w opowieści o pastorze i jego żonie, było zupełnie ciemno. Jeszcze trochę światła uchowało się przy oknie, słabość mroku. Trwało to chwilę i zgasło. Od wzajemnej bliskości zrobiło im się cieplej. Czuli się wtopieni w przepotężną, purpurową (to tylko projekt koloru) muszlę z woni, szmerów, oddechów, smug potu, przenikających się spojrzeń. Już dawniej bywało tak między nimi. Od białej zimy, przez zieloną wiosnę, płowe lato do rdzawej jesieni, ale wówczas byli bardzo młodzi. Bez słowa, zgodną, poprowadził na górę.<br><br>Rozsunął kotarę, przeraźliwe czyste powietrze zagarnęło go, posiekało
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego