się tymczasem poruszać, pączkuje z niego najpierw dłoń zdobna złotym zegarkiem z czarną tarczą, a potem głowa o pozlepianych pomadą włosach. Anglik zachłystuje się wodą, a Dyzio mruży oczy, mruga, mruczy: - Mój ty Boże, co za spotkanie - okrywa się z głową i przewraca na drugi bok. Anglik odstawia na bok pustą szklankę i trze czoło, żałując już, że dał się namówić na kwasek. Fakt, że mogłoby być gorzej. Są ludzie, którzy w kłębach taśmy filmowej widzą czarne robaki. Anglik odchrząkuje dwa razy.<br>- Hello again. - I po chwili, ostrożnie: - (<gap>)<br>Spod koca odpowiada mu bujne chrapanie.<br><tit>Port Authority Bus Terminal</><br>Na dworze jest