Typ tekstu: Książka
Autor: Kołodziejczak Tomasz
Tytuł: Krew i kamień
Rok: 2003
blanki sięgały banowi do ramion, od strony rzeki były znacznie niższe.
Doron uważnie obserwował całą ceremonię. Musiał zapamiętać każdy jej szczegół.
Drzewa dały mu odpowiedź.
*
Las kończył się, ustępując miejsca równinie pól. Co roku zostawiano odłogiem szmat ziemi, w zamian za to trzebiąc pod przyszłe uprawy takiej samej wielkości kawał puszczy. Cała wieś przesuwała się z roku na rok, niby gigantyczny robak pełznący przez zielony las.
Na szczęście był środek nocy i wszyscy mieszkańcy powinni byli spać. Magwer nie chciał, by ktokolwiek go zobaczył, choć wszyscy ci ludzie należeli do jego bliższych lub dalszych krewnych. Nie wiedział, co wydarzyło się przez
blanki sięgały &lt;orig&gt;banowi&lt;/&gt; do ramion, od strony rzeki były znacznie niższe.<br>Doron uważnie obserwował całą ceremonię. Musiał zapamiętać każdy jej szczegół.<br>Drzewa dały mu odpowiedź.<br>*<br>Las kończył się, ustępując miejsca równinie pól. Co roku zostawiano odłogiem szmat ziemi, w zamian za to trzebiąc pod przyszłe uprawy takiej samej wielkości kawał puszczy. Cała wieś przesuwała się z roku na rok, niby gigantyczny robak pełznący przez zielony las.<br>Na szczęście był środek nocy i wszyscy mieszkańcy powinni byli spać. Magwer nie chciał, by ktokolwiek go zobaczył, choć wszyscy ci ludzie należeli do jego bliższych lub dalszych krewnych. Nie wiedział, co wydarzyło się przez
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego