dopiero po latach, kiedy przyjeżdżałam do babcinego domu na wakacje. Na półce w pokoju babki stał głównie Żeromski i Wańkowicz; o dziwo, nie było Sienkiewicza. Mnie książki dla dzieci czytała głośno ciotka i Romek. Mogłabym dziś jeszcze opowiedzieć scena po scenie "Serce" Amicisa, "Małą księżniczkę" Czarskiej, "W pustyni i w puszczy", "Anię z zielonego wzgórza". Zestaw przedwojenny, solidny, sprawdzony, bez nowomodnych wymysłów w rodzaju "Kubusia Puchatka". Ciotka dobrze czytała, miała prawdę w głosie. Ton zgadzał się z treścią, nie było fałszu. Nad losami bohaterów płakałyśmy razem.<br>Jednak najważniejszy był dla mnie dziadek, czyli drugi mąż mojej babki. Czekał na babcię kilkanaście