Typ tekstu: Książka
Autor: Grochowiak Stanisław
Tytuł: Seans
Rok: 1997
na miejscu musieli jej podawać fenactil.
- Wygadywałeś głupoty, demolowałeś dom.
Milena podchodzi i kładzie mi dłoń na ramieniu; lekarz daje jej dyskretny znak, by oszczędziła mi szczegółów.
- Musisz tu zostać, bo w tym stanie zupełnie się nie kontrolujesz.
- Boże, to sen, to nieprawda!
Szlocham i wtulam się w jej moherowy, puszysty sweter; do gabinetu wchodzą dwa ogromne bambry, by mnie rozdziać z moich ciuchów, a ubrać w szpitalną piżamę; nie dam rady się sprzeciwić, tak jak nie byłbym w mocy sprzeciwić się samemu sobie, gdyby znów mnie naszło.
- Będę przy tobie przez cały czas - szepcze Milena, a bambry jak oprawcy przed
na miejscu musieli jej podawać fenactil.<br>- Wygadywałeś głupoty, demolowałeś dom.<br>Milena podchodzi i kładzie mi dłoń na ramieniu; lekarz daje jej dyskretny znak, by oszczędziła mi szczegółów.<br>- Musisz tu zostać, bo w tym stanie zupełnie się nie kontrolujesz.<br>- Boże, to sen, to nieprawda! <br>Szlocham i wtulam się w jej moherowy, puszysty sweter; do gabinetu wchodzą dwa ogromne bambry, by mnie rozdziać z moich ciuchów, a ubrać w szpitalną piżamę; nie dam rady się sprzeciwić, tak jak nie byłbym w mocy sprzeciwić się samemu sobie, gdyby znów mnie naszło.<br>- Będę przy tobie przez cały czas - szepcze Milena, a bambry jak oprawcy przed
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego