namawiać mieszkańców na agroturystykę, ludzie mówili: zwariował.<br><br>- Żyło się u nas wtedy z uprawiania tytoniu. Bo ziemie marne, piątej klasy - opowiada sołtys.<br><br>- Za to domy stały wielkie, budowane tanio, jeszcze w latach 70., z darmowego piasku i kamienia. Ja przeczuwałem, że turystyka to nasza szansa, być może jedyna. I miałem rację, już pół roku później tytoń przestał się opłacać.<br>Na początek chętnych do przyjmowania gości była tylko czwórka: sołtys Kwiecień, Elżbieta Kuza, która akurat straciła posadę w banku w Chmielniku, jej szwagier rolnik Adam Pietrzyk i brat szwagra Jan, też rolnik (ojciec niepełnosprawnego syna, który postanowił stworzyć pokój specjalnie dla gości