niemal całemu Kościołowi wydają się naturalne, społecznie pożyteczne, wytłumaczalne racjonalnie czy choćby tylko dopuszczalne - nie dysponuje jeszcze żadnym oparciem poza kilkoma elementarnie prostymi zasadami humanizmu i tolerancji, wyniesionymi z ducha kultury, w której wyrósł. Ten człowiek musiał - sam, na własną rękę, zmuszony do tego tylko nakazem sumienia - odrzucić wszelkie pseudo-racjonalne protezy, które zastępują jednostce samodzielny wybór etyczny: musiał zrezygnować z oparcia w jakimkolwiek instytucjonalnym autorytecie (w postaci wodza, narodu, Kościoła), który rozgrzeszyłby go łatwo z jego milczącej zgody na podłość. Dobrowolnie zrezygnował ze spokoju i bezpieczeństwa (któż by go potępił, gdyby nie podejmował w owych latach działalności publicznej i dalej