o kanony mody, prawa ręka <br>wyciąga się zdecydowanym ruchem w stronę kuli wciśniętej <br>w poduszkę, omotanej kawałkiem gołej powłoki. <br>Szarpnięcie. Łysy, nie Pinokio.<br>- Znów pozamieniali się w nocy na łóżka. <br>Musiało się dziać, no... - mruczy spokojnie Królowa. <br>Puka w twardą kulę, nieforemną jakby, z wielkimi potylicznymi <br>guzami, a potem wklęsłą raptem za lewym, sterczącym <br>do góry uchem.<br>- Hej - mówi bez wykrzyknika - rozumiem, że <br>sen wasz jest głęboki i ciężki, ale przerwijcie <br>go z łaski swojej. Dzień dobry, gołąbki, czas wstawać.<br>Chrapanie głośne jak odgłos kanonady armatniej wypełnia <br>pokój. Królowa zachowuje całkowitą, iście monarszą, <br>obojętność.<br> - Pinokio - rzuca w dudniącą <br>grzmotami przestrzeń - masz