miedzyńskim buszu, porastającym stoki wzgórz i wypełniającym jary między nimi, jazd konnych, wypadów na białe nadwiślańskie plaże, lub do lasów pełnych poziomek i jagód - bliska już utrata tego wszystkiego nie wycisnęła ani jednej nostalgicznej łezki z moich oczu. Tak wielką nadwyżkę psychicznego komfortu nad ponoszonymi stratami dawała mi perspektywa zerwania raz na zawsze z edukacją bydgoską budą i powrót do Warszawy, za którą zacząłem po tak długiej rozłące porządnie już tęsknić. No, i nauka w innej szkole, sympatyczniejszej, która być może pozostawi mi choć trochę wolnego od szkolnej pańszczyzny, czasu. <br> Jednak to, co buntowało się we mnie przeciw szkole bydgoskiej, nie dotyczyło samej