Parobcy popisywali się pamięcią powtarzając głośno i niestrudzenie najwymyślniejsze zamówienia, jakie słyszeli w ciągu ruchu kolacyjnego. Zazwyczaj jeden z nich stawał przed oknem kuchennym i wrzeszczał: - Raz kotlet cielęcy imperial! Dwa razy rumsztyk z rusztu na jedno! Pięć razy a la financiere, raz vol-au-vent, trzy razy vinaigrette i raz fricandeau!<br>Drugi parobek, stojący po tamtej stronie okna, niecierpliwie wycierał nos, szurgał butami, wreszcie zaczynał: - Raz pieczeń wieprzowa, trzy porcje millanaise, dwa razy sztuka ogonowa, raz bordelaise! Pięć razy móżdżek au beurre noir, do tego pommes frittes i pommes pailles! Następnie pięć razy a la Batty dla mojego mamy-taty