Typ tekstu: Książka
Autor: Zubiński Tadeusz
Tytuł: Odlot dzikich gęsi
Rok: 2001
języku mego dzieciństwa, przeto intymnie, szyfrem - uśmiechnął się, ale wewnątrz, w sobie. Ona zauważyła coś innego, że powiedział "u nas", a nie "tutaj", jak zwykł mówić do tej pory. Dla Konstantego była inna prawda. Róża, z lęków, niepewności i choroby, przypomniała mu jej matkę. Dziwne, że to, co u matki raziło, u córki mogło się podobać. Obie niewysokie, szczupłe, ciemnowłose, przy czym matka na starość przeraźliwie zbrzydła. Konstanty patrzył, jak Róża kładzie głowę na ramieniu Jana. Zabolało. Odwrócił się. Na podwórku pełno popielatych zawirowań, chmury przed zmierzchem masywne jak "Góry na niebie". Siwy zapowiadał się ten zmierzch, nieprzyjemny, ale nie pozbawiony
języku mego dzieciństwa, przeto intymnie, szyfrem - uśmiechnął się, ale wewnątrz, w sobie. Ona zauważyła coś innego, że powiedział "u nas", a nie "tutaj", jak zwykł mówić do tej pory. Dla Konstantego była inna prawda. Róża, z lęków, niepewności i choroby, przypomniała mu jej matkę. Dziwne, że to, co u matki raziło, u córki mogło się podobać. Obie niewysokie, szczupłe, ciemnowłose, przy czym matka na starość przeraźliwie zbrzydła. Konstanty patrzył, jak Róża kładzie głowę na ramieniu Jana. Zabolało. Odwrócił się. Na podwórku pełno popielatych zawirowań, chmury przed zmierzchem masywne jak "Góry na niebie". Siwy zapowiadał się ten zmierzch, nieprzyjemny, ale nie pozbawiony
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego