szatni z kolegą, wyższym od siebie milczącym <br>dryblasem, którego Dominika zauważyła w szkole już <br>dawno, obserwując ukradkiem, bo do rzadkich spotkań na <br>jej górze, u dziadka, nie przyznawał się wcale. <br>Dopiero niedawno, na apelu... Słuchał obojętnie wystąpienia-prasówki <br>Andrzeja Kurzewicza z dziewiątej ce, i gdy znudzony dwuszereg <br>zachichotał nagle, słuchając rewelacyjnej wiadomości <br>o akredytacji dyplomaty ("przywrócenie stosunków na... <br>e... szczeblu... hrabia Pierre... został przyjęty..."), <br>uśmiechnął się i on lekko, a potem spojrzał <br>porozumiewawczo na Dominikę.<br>Teraz o tym przyznaniu się do niej nie pamiętał. Patrzył <br>na Krzychę?<br>- Dobry wieczór - odezwał się Paweł. Patrzył <br>jednak na Dominikę, ponury jak noc, i pomyślała