Typ tekstu: Książka
Autor: Krystian Lupa
Tytuł: Podglądania
Rok: 2003
Valmont wyjął, rozwalił, spartaczył, on - Janek - musi wsadzać, kojarzyć, łączyć. Jakby sprzątał gówna. Nienawidzi mnie przecież. Tak powiedziała Merteuil. Pewnie babcia naopowiadała swoim basowym głosem spod wąsów... Słychać grzebanie, ocieranie plastiku o plastik, stuki i tłumione przekleństwa, my zaś mogliśmy wrócić do lektury. Syn morduje się nad (pod) rozwaloną spłuczką, rodzice pławią się w kaskadach libertynizmu. Już Merteuil wywodzi wyrafinowanie, muzykalne słowne trele i wciąż na nowo po każdym potknięciu próbuje ratować narażony honor swej dykcji. Jest, wreszcie wepchnął! Przechodzi markotnie przez pokój i idzie do babci. Babcia wita go pytającą tonacją swego basowego głosu. Odpowiedział. Jakąż te dwie istoty wiodą
Valmont wyjął, rozwalił, spartaczył, on - Janek - musi wsadzać, kojarzyć, łączyć. Jakby sprzątał gówna. Nienawidzi mnie przecież. Tak powiedziała Merteuil. Pewnie babcia naopowiadała swoim basowym głosem spod wąsów... Słychać grzebanie, ocieranie plastiku o plastik, stuki i tłumione przekleństwa, my zaś mogliśmy wrócić do lektury. Syn morduje się nad (pod) rozwaloną spłuczką, rodzice pławią się w kaskadach libertynizmu. Już Merteuil wywodzi wyrafinowanie, muzykalne słowne trele i wciąż na nowo po każdym potknięciu próbuje ratować narażony honor swej dykcji. Jest, wreszcie wepchnął! Przechodzi markotnie przez pokój i idzie do babci. Babcia wita go pytającą tonacją swego basowego głosu. Odpowiedział. Jakąż te dwie istoty wiodą
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego