Nie wracał, więc szłaś coraz dalej, ale, ku swemu zdziwieniu, jakby z coraz mniejszym wysiłkiem.<br>I nagle znalazłaś w tym wędrowaniu i w tym utrudzeniu jakiś dziwny urok, jakiś okruch szczęścia, jakbyś rozerwała męczące pęta, jakbyś przekroczyła własne, niewidzialne granice. Pył brudził twoje eleganckie buty - i w tym znajdowałaś przyjemność - rozdeptywałaś żółte koleiny, coraz bardziej zdumiona, że dopiero teraz, na starość, zatapiasz się w ten tak bliski, a dotąd prawie nieznany świat. Wiatr okręcał twoją czarną sukienkę, szarpał zwinięte w węzełek siwe włosy, podbijał stopy tak, że czułaś się jak ptak.<br>Obejrzałaś się dopiero na wzgórzu, zdumiona, że tak daleko i