Typ tekstu: Książka
Autor: Szpotański Janusz
Tytuł: Zebrane utwory poetyckie
Rok wydania: 1990
Lata powstania: 1951-1989
za skórę! Bobu zadać!
Niech płaszczą się przed groźnym wieprzem!
Płaszczącym się ja też przypieprzę!

Tu, jak to często we śnie bywa,
wątek znienacka się urywa.
Szmaciak jest w Pcimiu. Zlany potem
do KW pruje na piechotę.
Czemuż nie pędzi czarną Wołgą
z szoferem, patrząc zza firanek
z pogardą na rozlazłe miasto?
Ach, sny są pełne niespodzianek!
Miasto zaś nie jest dziś rozlazłe -
i idąc mija grupki ludzi,
w których - o zgrozo! - jego wygląd
niezwykłe rozbawienie budzi.
Palcem mnie pokazują, chamy! -
myśli ze złością - Ach, wy, śmiecie,
jeszcze ze sobą pogadamy,
kiedy zasiądę w Komitecie!
Lecz tak kapryśna jest snu fala
za skórę! Bobu zadać!<br>Niech płaszczą się przed groźnym wieprzem!<br>Płaszczącym się ja też przypieprzę!<br><br>Tu, jak to często we śnie bywa,<br>wątek znienacka się urywa.<br>Szmaciak jest w Pcimiu. Zlany potem<br>do KW pruje na piechotę.<br>Czemuż nie pędzi czarną Wołgą<br>z szoferem, patrząc zza firanek<br>z pogardą na rozlazłe miasto?<br>Ach, sny są pełne niespodzianek!<br>Miasto zaś nie jest dziś rozlazłe -<br>i idąc mija grupki ludzi,<br>w których - o zgrozo! - jego wygląd<br>niezwykłe rozbawienie budzi.<br>Palcem mnie pokazują, chamy! -<br>myśli ze złością - Ach, wy, śmiecie,<br>jeszcze ze sobą pogadamy,<br>kiedy zasiądę w Komitecie!<br>Lecz tak kapryśna jest snu fala
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego