Typ tekstu: Książka
Autor: Filar Alfons
Tytuł: Śladami tatrzańskich kurierów
Rok: 1995
patrolowania granicy nocą, zresztą gdyby nawet
wpadł w ręce straży węgierskiej, najwyżej zawrócono by go. Co
innego po stronie słowackiej. Straż słowacka też na ogół nie
chodziła po granicznych wertepach, nigdy jednak nie było
wiadomo, co hlinkowcom strzeli do głowy.
W pewnej chwili uszu jego dobiegł podejrzany szelest.
Zaraz potem rozległ się wyraźny trzask łamanych gałęzi,
zupełnie jakby się ktoś skradł.
Janek przeraził się. Przycupnął cicho w krzakach, czeka, co
będzie dalej. Wyciągnął tymczasem z plecaka dwie paczki i list,
zagrzebał wszystko w opadłych jesienią liściach. Przesunął się
dwa metry i znów nasłuchiwał. Spokój. Do licha, co to mogło
być? Wychylił
patrolowania granicy nocą, zresztą gdyby nawet<br>wpadł w ręce straży węgierskiej, najwyżej zawrócono by go. Co<br>innego po stronie słowackiej. Straż słowacka też na ogół nie<br>chodziła po granicznych wertepach, nigdy jednak nie było<br>wiadomo, co hlinkowcom strzeli do głowy.<br> W pewnej chwili uszu jego dobiegł podejrzany szelest.<br>Zaraz potem rozległ się wyraźny trzask łamanych gałęzi,<br>zupełnie jakby się ktoś skradł.<br> Janek przeraził się. Przycupnął cicho w krzakach, czeka, co<br>będzie dalej. Wyciągnął tymczasem z plecaka dwie paczki i list,<br>zagrzebał wszystko w opadłych jesienią liściach. Przesunął się<br>dwa metry i znów nasłuchiwał. Spokój. Do licha, co to mogło<br>być? Wychylił
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego