rzemieślnika, jęli się trącać łokciami, a któryś krzyknął nawet za nim:<br>- Skierś, pokaż pierś! Trzeźwy i przygnębiony, szewc puścił płazem niesmaczną zaczepkę. Szedł środkiem drogi, zastanawiając się intensywnie nad sposobami ugaszenia całodziennego pragnienia. Pani Linsrumowa zatrzymała się tymczasem przed bramą swego domostwa i jeszcze raz powtórzyła z mocą:<br>- Przeklęty, przeklęty rozpustnik, poczekaj, już tobie odechce się amorów.<br>Od strony miasta nadciągał ciężki i czarny walec chmur. Kiedy przesłonił słońce, uczyniło się szaro jak w dzień jesienny, ale chmury za to straciły na swej grozie, okazały się mętne, przepełnione obfitą wilgocią. Polek siedział w krzakach naprzeciwko willi Puciałłów. Legowisko jego było już