z nimi mam czułe i wyraziste.<br><br>Pamiętam na przykład, gdy prace nad książką z wolna zbliżały się ku końcowi, Ryszard Krynicki osobiście z Poznania przyjechał do mnie do Krakowa celem - co było dla mnie specjalnie ekscytujące - zrobienia mi fotografii na okładkę. Ryszard - owszem - miał przy sobie aparat fotograficzny. Owszem, nie rozstawał się z nim przez cały dzień, bo cały dzień wtedy razem spędziliśmy. Aparat miał, ale zdjęcia jakoś nie robił, ja nie nalegałem, prędzej czy później, myślałem sobie, Rysiek mi tę fotkę trzaśnie. Robiło się coraz później, zmierzch schodził na Kraków, odprowadzałem Krynickiego na dworzec, dalej byłem dość spokojny, bo ewentualne zdjęcie