bliżej, ni dalej!<br><br>Wezbrany poza łoża miłosnego miedzą,<br>Jeno poił się słodką o sobie niewiedzą.<br><br>I tak uczył się nie być od nocy do świtu,<br>Aż się zbudził przy gwiazdach - bywalec niebytu.<br><br>I ujrzał, że bogini, rozkoszą opiła,<br>W mrocznym łożu jaśnistym kształtem się ciemniła.<br><br>"Ciemnij się w moją miłość, rozum mi odbieraj,<br>Ale w moich objęciach nigdy nie umieraj!''<br><br>"Jeno tyle umieram, ile miłość każe,<br>A spłodzę tobie syna w mych bioder pożarze.''<br><br>I spłodziła mu syna na polu, w południe,<br>Kiedy zboże ku słońcu złoci się bezludnie.<br><br>"Bogom w oczy wsmucony jestem od spowicia,<br>A weseli się we mnie