czułam, że jest w jakiś sposób zaangażowany w moje problemy, dylematy, z tym że jest to zaangażowanie w pewnym sensie obiektywne, oderwane, z utrzymaniem widocznego profesjonalnego dystansu. Kiedy snuję przed nim swoje wynurzenia, najpierw z całą otwartością wysłuchuje, dopiero potem interpretuje i też odwołując się zawsze do mojej partycypacji. <br>Bardziej rozumie, niż współczuje. Ingerując jest ostrożny, powściągliwy. Próbuje jedynie ustawić mój sposób myślenia i odczuwania na odpowiedniej płaszczyźnie. Ułatwia mi zrozumienie samej siebie, uznając że ma to znaczenie wręcz kapitalne. <br>Jeżeli już dotrze do jakiejś psychicznej zadry, która uwiera, jątrzy ranę i przeszkadza, uparcie i konsekwentnie doprowadza mnie do jasnego skonstatowania