Ja umyślnie wzrok utkwiłem w niebie.<br>I starzejesz się z bólu, i brzydniesz z rozpaczy,<br>I nikt już, nikt nie zdoła dziś pokochać ciebie!<br><br>Więc biegnę z nagłym krzykiem, chwytam cię w ramiona<br>I płacz piersi schorzałej pieszczotami tłumię!<br>Umierasz, a ja szepcę: "Wiedziałem, że skona!'' -<br>Wszak rozumiesz? Nieprawdaż?<br>Dziewczyna rozumie.<br><br>V<br><br>Rozumie i piersiami chce karmić noc ciemną,<br>A na byle skinienie swe czoło rozchmurza,<br>I wie, że o mnie trzeba rozmawiać nie ze mną,<br>I dumając o wszystkim, dłoń w kwiatach zanurza.<br><br>Śledzi drogi dalekiej zbłąkaną krzywiznę,<br>Gdzie wzrok ginie, jak w nurtach rozwiewnej mogiły,<br>I w zwierciadle przegląda