okropnie. To było takie dobre małżeństwo. A Irena... Mój Boże... Ile niesprawiedliwości losu kryje się w tym, że to właśnie ona musiała umrzeć... Taka ładna, dobra, czarująca. Małoż to jest ludzi nikomu niepotrzebnych, będących ciężarem dla siebie i dla innych?... Dlaczego Irena?<br>Ceremonia pogrzebowa przedłużała się i Wiktor snuł swoje rozważania półgłosem, monotonnie, przekazując Annie myśli, które zazwyczaj nurtują każdego, kogo smutny obrządek sprowadza na cmentarz. Zresztą ciepły, wiosenny dzień usposabiał raczej pogodnie. Drzewa okryte były delikatną zielenią. Siateczka świeżych liści napełniała powietrze ledwie uchwytnym, a równocześnie jakby nieco lepkim zapachem wiosny. Ten majowy nastrój obudzonej do życia przyrody, ta pełna