Typ tekstu: Książka
Autor: Artur Baniewicz
Tytuł: Drzymalski przeciw Rzeczpospolitej
Rok: 2004
się wytłumaczyć samym tylko strachem. Jej szał był szałem kogoś, kto zrozumiał, że poza odwetem nic mu nie pozostało.
Wiedziała. Na długo przed tym, nim opadła na kolana i powolnym ruchem zdjęła kołdrę i popatrzyła na rozległą plamę w dole brzucha.
- Musimy... uciekać. Coś... chyba jedzie. Słyszałam... samochód - głos Izy rwał się, chrypiał.
Kiernacki zdał sobie sprawę, że stracił rachubę czasu. Klucznik.
- Zrywamy się - rzucił gdzieś w przestrzeń między słaniającą się na nogach Izą a klęczącą przy łóżku Baśką. - Cholera wie, ilu ich tam...
- Idźcie - przerwała mu spokojnie gospodyni. Nie próbowała niczego robić z raną, trzymała tylko oburącz bezwładną dłoń męża
się wytłumaczyć samym tylko strachem. Jej szał był szałem kogoś, kto zrozumiał, że poza odwetem nic mu nie pozostało.<br>Wiedziała. Na długo przed tym, nim opadła na kolana i powolnym ruchem zdjęła kołdrę i popatrzyła na rozległą plamę w dole brzucha.<br>- Musimy... uciekać. Coś... chyba jedzie. Słyszałam... samochód - głos Izy rwał się, chrypiał.<br>Kiernacki zdał sobie sprawę, że stracił rachubę czasu. Klucznik.<br>- Zrywamy się - rzucił gdzieś w przestrzeń między słaniającą się na nogach Izą a klęczącą przy łóżku Baśką. - Cholera wie, ilu ich tam...<br>- Idźcie - przerwała mu spokojnie gospodyni. Nie próbowała niczego robić z raną, trzymała tylko oburącz bezwładną dłoń męża
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego