dodawało im paradności.<br> Szły z łbami uniesionymi do wierzbowych gałązek, strzygąc uszami.<br> W naprężonych brzuchach grały im śledziony.<br> Gdzieś w połowie błonia widziałem idące pod rękę dziewczyny.<br> Podcinałem konie trzcinowym batem.<br> A przejeżdżając koło dziewczyn, jeszcze bardziej ściągałem je na lejcach, niemal spadając w przechyleniu do wasążka.<br> Konie prychając i ryjąc kopytami błonie, aż pecyny ziemi i darni przelatywały im nad łbami, przystawały nagle, przebierając tanecznie nogami.<br> Dziewczyny piszczały, uskakując w bok.<br> Wtedy wychylając się z bryczki, z kapeluszem uniesionym nad głową, mówiłem dziewczynom po imieniu, zapraszając je do bryczki.<br> Dziewczyny, chichocząc i krygując się, wsiadały do wasążka.<br> Pomagałem im, wciągając