się o tym psie wielcy i mniejsi poeci.<br> Przyjeżdżali do niego w święta i w dnie powszednie.<br> Kiełbasę mu zwozili, kości pełne szpiku, śmietanę dla niego wiadrami po wsi kupowali.<br> A pies syty, o sierści błyszczącej, o szczeku metalicznym, siedział sobie na budzie i rymy układał.<br> A były to takie rymy, o jakich się nawet wielkim poetom nie śniło, jakich się nie słyszy w pałacu, w polu i w kościele.<br> Jeszcze do tej pory po tamtej stronie Wisły ludziska śpiewają te pieśni ułożone przez psa.<br> Pamiętam, że któryś z pośledniejszych poetów, któremu z trudem przychodziło zrymowanie najprostszych słów, jak: bez-łez