sami jesteśmy aż do dna skażeni, kłamiąc bez ustanku, to czy mamy prawo wierzyć, że głosy, jakie w sobie słyszymy, i całe doświadczenie wewnętrzne nie jest również naznaczone kłamstwem? Czy ocalać religię przez odwoływanie się do uczuć dźwigających się z ciemności, jaką jest każda dusza ludzka, nie jest zadaniem zbyt ryzykownym? Czy pewien narzucony przez rozum ład nie jest bardziej godny polecenia niż echa podświadomości? Zdziechowski nie zrobił tego kroku - bo gdyby go zrobił, nie mógłby bronić irracjonalistycznego stanowiska, bo musiałby uznać, że z dwojga złego błądzący i chwiejny intelekt mniej nas zwodzi niż pewne, ale za to kłamliwe serce. Może