Typ tekstu: Książka
Autor: Białołęcka Ewa
Tytuł: Tkacz iluzji
Rok wydania: 2004
Rok powstania: 1997
drugi, różnił się od reszty w sposób bardzo charakterystyczny. Drewno i kamienie budowli nie zostały spojone zaprawą, lecz stopiły się w jedno, zmuszone wolą właściciela. Na zagraconym podwórku nie było nikogo. Zajrzałem do ogrodu. Chwasty pleniły się tam bujnie, za to na grządkach pod ścianą chaty równiutkie i zadbane rosły rządki ziół. Rozpoznałem kilka leczniczych gatunków i kilka śmiertelnie trujących. Stworzyciel musiał być interesującą postacią. To wrażenie potwierdziło kolejne odkrycie. Oto przy oknach przymocowano autentyczne ludzkie czaszki! Przyjrzałem się jednej z nich. Była pomalowana. Zeskrobałem paznokciami cienką warstewkę i zbliżyłem palce do nosa. Pachniały fosforem. Naprawdę bardzo, bardzo zabawne. Zwłaszcza w
drugi, różnił się od reszty w sposób bardzo charakterystyczny. Drewno i kamienie budowli nie zostały spojone zaprawą, lecz stopiły się w jedno, zmuszone wolą właściciela. Na zagraconym podwórku nie było nikogo. Zajrzałem do ogrodu. Chwasty pleniły się tam bujnie, za to na grządkach pod ścianą chaty równiutkie i zadbane rosły rządki ziół. Rozpoznałem kilka leczniczych gatunków i kilka śmiertelnie trujących. Stworzyciel musiał być interesującą postacią. To wrażenie potwierdziło kolejne odkrycie. Oto przy oknach przymocowano autentyczne ludzkie czaszki! Przyjrzałem się jednej z nich. Była pomalowana. Zeskrobałem paznokciami cienką warstewkę i zbliżyłem palce do nosa. Pachniały fosforem. Naprawdę bardzo, bardzo zabawne. Zwłaszcza w
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego