Typ tekstu: Książka
Autor: Wojdowski Bogdan
Tytuł: Chleb rzucony umarłym
Rok wydania: 1975
Rok powstania: 1971
tyfusem, bachory mrą jak muchy, a końca nie widać. Inni mogą to samo powiedzieć. Jak jest! Niech mówią. Mówili wszyscy to samo, konina, nie konina, trefna, nie trefna, coś do garnka trzeba włożyć. Mordchajowi? Mordchajowi zapłacą, złożą się razem i zapłacą za zmarnowanego konia. Za mięso. Ale Kalmanowi, który był rzeźnikiem cechowym, chodziło nie o to. Tylko że konia nie tak się szlachtuje.
Tylko tak i pokazał, a miał złotą rękę. Najpierw puknął kobyłę drewnianym młotem między uszy, a potem wziął długi ostry nóż, przejechał palcem po ostrzu i pociągnął tym ostrzem raz po gardle. A potem pociągnął jeszcze raz i
tyfusem, bachory mrą jak muchy, a końca nie widać. Inni mogą to samo powiedzieć. Jak jest! Niech mówią. Mówili wszyscy to samo, konina, nie konina, trefna, nie trefna, coś do garnka trzeba włożyć. Mordchajowi? Mordchajowi zapłacą, złożą się razem i zapłacą za zmarnowanego konia. Za mięso. Ale Kalmanowi, który był rzeźnikiem cechowym, chodziło nie o to. Tylko że konia nie tak się szlachtuje.<br>Tylko tak i pokazał, a miał złotą rękę. Najpierw puknął kobyłę drewnianym młotem między uszy, a potem wziął długi ostry nóż, przejechał palcem po ostrzu i pociągnął tym ostrzem raz po gardle. A potem pociągnął jeszcze raz i
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego