trawie, w krzakach i w lesie.<br><br>Wyzionąłem cały oddech złotym puchem,<br> Przekrwawiłem mą żywicę w mgły zaranne,<br>I ukryłem zwinnym ruchem pod łopuchem<br> Pocałunki powitalne i rozstanne,<br> A te złudy nieposłuszne,<br> Takie duszne, choć bezduszne<br> Pogubiłem w bezkresie.<br><br>- Kto mnie szuka w każdej mgle i w każdym krzewie<br> Skroś niebiosów sącząc gwiazdy swoje pilne?<br>- Ten mnie szuka, kto o zmowie zielnej nie wie,<br> Choć ma dłonie, jak modlitwa - nieomylne.<br> Tej modlitwy nikt nie słyszał,<br> Jeno świat sąsiedni dyszał<br> Nocą parną - w bezmiary.<br><br>Przemijały odpoczynki i znużenia,<br> Nadciągały wciąż pogonie coraz inne,<br>Nieznużone tylko trwało śród istnienia<br> Świętokradztwo moje drzewne i roślinne