ton, którym ustawiała Marasa Szymkowiaka. Przedłużająca się cisza i nagle:<br>- Mamo, przeproś mnie; po prostu przeproś i wszystko będzie jak dawniej.<br>Danuta Wiera nie przeprosiła i już nigdy nie było jak dawniej.<br><br> - Aż do wyjazdu Milki z Krakowa w 76...<br>- W 75.<br>- Tak, w 75... Myślisz, że tylko w ciebie sączyła te kłamstwa; nie, każdy, kto miał uszy, musiał słuchać, że u nas w domu schodzą się degeneraci, że się pije spirytus salicylowy, a potem na całe miasto rozpuszczała plotki o Króloku... Wiem, to nie był ciekawy typ, sam go nie lubiłem, ale jakie ona miała prawo oskarżać i sądzić? Głupia