do sadu i idąc pod nim niemal na bałyku, gdyż niektóre jabłonki były karłowate, odszukaliśmy złote renety.<br> Rosły tuż koło domu, zachodząc na strzechę.<br> Nawet wydawało się, że dom nie jest kryty słomą, ale liściastymi gałęziami.<br> Jeszcze sprawdziliśmy, czy dziadkowie śpią.<br> Widocznie było już późno, bo jedyne okno wychodzące na sad było ślepe.<br> Również w świątecznej izbie światło było zdmuchnięte.<br> Obejmując rękami i nogami jabłonkę wspinałem się po niej jak leśny zwierz.<br> Gdy wszedłem w jej koronę, przechyliłem się niemal do samej ziemi i wciągnąłem w jabłoń sołtysównę.<br> Teraz we dwójkę, ona po jednej gałęzi, a ja po drugiej, leźliśmy jak