bilet. Gdy wbiegał do małej poczekalni, wąż wagonów z żółtymi ślepiami lokomotywy wynurzał się już zza zakrętu.<br>Usłyszał, że ktoś go woła znajomym głosem, i zobaczył machającego ku niemu, wychylonego z okna doktora Schwinda. Wsiadł zatem do pierwszej klasy i opadł na fotel wyściełany czerwonym pluszem.<br>- Wraca pan - rzekł Schwind, sadowiąc się naprzeciwko.<br>- Nic nie rozumiem, doktorze - westchnął. - Jechałem na spotkanie z przyjaciółmi, po natchnienie, pociechę... Znalazłem chaos i nieszczęście.<br>Do przedziału dyskretnie wszedł konduktor, opuścił przezroczysty klosz i zapalił lampę. Zielonkawe płomyki rozjaśniły wnętrze.<br>- Pański przyjaciel, Stiebl, dostał apopleksji minionej nocy. Przedtem ocuciłem go z omdlenia, zasnął. Musiał potem przebudzić się