ze Szczecina, z Arkony i znad Dźwiny, o których będzie jeszcze mowa. Istotniejsze od różnic, jakie dzieliły słowiańskie wyrocznie Thietmara od germańskich wyroczni Tacyta wydaje się jednak łączące je podobieństwo strukturalne: i tu, i tam wymagano zgodnego rezultatu wróżby z losów i wróżby z konia.<br>Było to - rzecz jasna - wymaganie sakralne, a szczegóły podane przez Thietmara pomagają rozszyfrować jego sens, którego sam kronikarz chyba nie rozumiał. Zanotował on, że rozkopując ziemię, aby wydobyć ukryte w niej drewniane losy, luciccy kapłani drżeli i mruczeli na przemian jakieś tajemne wyrazy. Komentując to, Leszek Słupecki zwrócił uwagę, że "naprzemienne mruczenie sakralnych tekstów znajduje ciekawe